niedziela, 2 marca 2014

Intruz - Stephenie Meyer

Tytuł: Intruz
Autor: Stephenie Meyer
Wydawnictwo: Dolnośląskie

Wstyd się przyznać, gdyż zazwyczaj trzymam się zasady najpierw książka potem film, że tym razem książkę przeczytałam rok po obejrzeniu filmu. Ekranizacja mi się podobała, lecz bałam się sięgnąć po książkę głównie ze względu na autorkę i jej inną książkę a mianowicie Zmierzch.

W świecie wykreowanym przez panią Meyer nad Ziemią przejął kontrolę niewidzialny najeźdźca - dusze. Jedną z nich jest Wagabunda, która została wszczepiona w ciało jednego z ludzkich uciekinierów - Melanie. Zadaniem Wagabundy jest uzyskanie większej ilości informacji na temat reszty ludzi, którzy przetrwali. Jako dusza jest w stanie dotrzeć do jej wspomnień. Lecz jak się okazuje i co jest niespotykanie, nie wszystkich. Dlaczego? Otóż, Melanie nie zniknęła, jak się to powinno stać, lecz nadal istnieje, blokuje część swoich wspomnień i jednocześnie podsyła Wagabundzie te, dotyczące mężczyzny, którego kocha...  Wagabunda zaczyna tęsknić za mężczyzną, którego miała pomóc schwytać. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się mimowolnymi sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, bez którego nie mogą żyć. 

Książka bardzo mi się podobała. Co trzeba oddać pani Meyer to to, że jest mistrzynią w opisywaniu relacji międzyludzkich. Uczucia rodzą się stopniowo, są naturalne, wręcz bajkowe. Wszystko jest w tej książce napisane tak realnie, nic tu nie jest sztuczne: reakcje bohaterów, ich uczucia, odruchy...

Książka jest pisana w pierwszej osobie, a narratorką jest Wagabunda, która świetnie sprawdza się w tej roli. Nie jest typem bohaterki, która drażni czytelnika, wręcz przeciwnie bardzo ją polubiłam i jej kibicowałam. Kolejny bohaterem, który w szczególności zapadł mi w pamięci jest Ian. Myślę, że jego postać można uznać za mały spojler, no ale na pewno zasługuje on na uwagę. Gdy o nim czytałam, po prostu się rozpływałam, tak, Ian skradł moje serce. Nie, żebym miała jakiekolwiek zastrzeżenia do innych postaci, wszystkie są bardzo dobrze wykreowane. Każda ma inną osobowość i inne priorytety. 

Jeżeli ktoś nie zapoznał się jeszcze z książką, lub dopiero zaczął ją czytać, to mam małą radę: pierwsze sto stron trochę się ciągnie, nie mówię, że jest nudne, uważam wręcz, że są one potrzebne, gdyż to właśnie na samym początku poznajemy świat, w którym toczy się akcja. Nie należy się nimi zrażać. Potem robi się o wiele ciekawiej ;3

W skrócie: Intruza uważam za genialną książkę, naprawdę wartą przeczytania.
Moja ocena: 9/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam fantastykę, Grunt to okładka i Wyzwanie biblioteczne

6 komentarzy:

  1. Zapraszam do mojej nowej zabawy(wyzwania) ksiażkowego pt: Gatunkowy miesięcznik. Szczegóły w linku :
    http://przeczytane-slowa.blogspot.com/2014/03/gatunkowy-miesiecznik.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Swego czasu obejrzałam z kuzynką film na podstawie tej książki - niby nie moje klimaty, ale bohaterki wydały mi się sympatyczne. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chociaż początek był ciężki do przebrnięcia, trochę wiało w nim nudą i mało się działo to ogólnie miło wspominam Intruza. Podobał mi się pomysł i fakt, że książka jest w pewnie sposób oryginalna nie przypomina mi żadnej innej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja przeczytałam już książkę i nie mogę się doczekać kolejnych części. Choć zgadzam się z Tobą, że pierwsze 100 stron bardzo się dłużyły.
    http://wonderlandof-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie widziałam filmu, książki również nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mniam, kolejny smakowity kąsek - i książka, która jest zaskakująco dobra, jak i blog. Będę tu wchodzić bardzo często!

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń